PODZIEMNY ŚWIAT RAPA NUI

 

CZYLI

 

WYSPA WIELKANOCNA OD PODSZEWKI

 

 

 

 

Kilkaset jaskiń odkrytych przez naszą wyprawę na Wyspie Wielkanocnej
to bezcenny skarb dla badaczy kultury, historii i tradycji tego najdziwniejszego
i najbardziej tajemniczego skrawka Polinezji

 

 

Tekst i zdjęcia: Marcin Jamkowski / Adventure Pictures

H uk oceanicznych fal zagłuszał słowa. – Ja!-ski!-nia! – wykrzykiwał Rafał sylaba po sylabie pokazując ręką ciemny otwór w ścianie wysoko ponad głową. Od godziny skacząc z kamienia na kamień szliśmy brzegiem Pacyfiku po północno-wschodnim wybrzeżu Rapa Nui, niedużej, samotnej wyspy nazwanej w 1722 roku przez Europejczyków określeniem Wyspa Wielkanocna.

Nad naszymi głowami piętrzył się pionowy klif zbudowany z wulkanicznych głazów oraz sprasowanych siłami natury tufów i popiołów. Z takiego miękkiego budulca, wyrzucanego z ognistego wnętrza Ziemi przez trzy wielkie wygasłe wulkany, zlepił się najbardziej samotny fragment lądu na ziemi – wyspa, która do najbliższego sąsiada ma ponad dwa tysiące kilometrów. Wulkaniczne składniki widoczne były w jak na dłoni na powierzchni ściany nad nami, przemieszane niczym warstwy w dobrym cieście i zapieczone siłami natury przez miliony lat. Pomiędzy nimi, niczym rodzynki w cieście, powstały jaskinie – długie i okropnie ciasne tunele tworzące się gdy wulkaniczne gazy przeciskały się w stygnącej lawie.

Odnalezienie tych jaskiń na wyspie, ich penetracja i kartowanie oraz badanie tego, co przez setki lat pozostawili mieszkający w nich ludzie, to był cel jaki postawiła sobie nasza 18-osobowa wyprawa speleologów, archeologów i fotografów na Rapa Nui.

 

Wyspa Wielkanocna - wyprawa, jaskinie Rapa Nui

Rafał i Becia walczą o wejście do jaskini Ana Explora

 

Otwór jaskini na którą wskazywał Rafał Kardaś znajdował się jakieś 20 metrów nad kamienistym wybrzeżem, ział w pionowym klifie. Kusił niedostępnością. Wejścia do niego broniła połać kruchej skalnej ściany – momentami pionowej, momentami przewieszającej się, co jeszcze bardziej utrudniało dostęp.

– Napieramy Becia? – rzucił Rafał.

– Ale idziesz pierwszy – poparła pomysł Becia, czyli Beata Michalak.

Rafał, na co dzień nauczyciel geografii i instruktor wspinania założył uprząż, związał się liną i ostrożnie ruszył w górę ścianą. A ta okazała się być strasznie krucha, co chwilę odłamywały się jakieś kamienie i leciały w dół. Rafał delikatnie skradając się w górę przedostał się na półeczkę pod solidnie wywieszającym się okapem. Pokonanie okapu było możliwe tylko dzięki tzw. żywej drabinie – musiał stanąć na moich ramionach by wejść w dalszą część ściany. Była trudna – prowadzący poruszał się powoli i z dużym wysiłkiem. Po drodze zakładał punkty asekuracyjne, które miały go zabezpieczyć w razie odpadnięcia przed lotem do podstawy ściany. Ale skała była tak krucha, że nikt z naszej trójki nie miał raczej złudzeń, co się stanie jeśli Rafał odpadnie.

– Jak „poleci” to do ziemi doleci – cicho szepnąłem do Beci, żeby Rafał nie usłyszał. Kiwnęła głową i pokazała na prowadzącego, który nic sobie z tego chyba nie robił.

Rafał jednak przeszedł szybko przewieszenie i dotarł do krawędzi otworu jaskini. Zajrzał do środka, dla żartu krzyknął „Hop, hop! Jest tam kto?” i zgrabnie wślizgnął się w otwór.

– Jest cholernie ciasno, ale rozwija się jak klasyczny tunel lawowy! – krzyknął. – Wchodzicie?

– No jasne!

 

Wyspa Wielkanocna - wyprawa, jaskinie Rapa Nui

Pomiary jaskini przy użyciu dalmierzy laserowych

 

Wyspa Wielkanocna - wyprawa, jaskinie Rapa Nui

Beata „Becia” Michalak przechodzi przez częściowo zalany zacisk w bocznym korytarzu jaskini Ana Vaiteka na polu lawowym Roiho w pobliżu Hanga Roa, stolicy wyspy Rapa Nui

 

Poprawienie asekuracji, transport sprzętu na linach w superwytrzymałych workach speleologicznych i wspięcie się w górę kolejnych dwóch osób zajęły nam co najmniej godzinę. W końcu zziajani znaleźliśmy się we trójkę ze 20 metrów nad ziemia, gdzie skuleni na półeczce o powierzchni metra kwadratowego zaczęliśmy zakładać kaski, szykować oświetlenie i sprzęt pomiarowy. Rafał i „Becia” posuwając się do przodu rozpoczęli żmudne pomiary topograficzne dalmierzami laserowymi i szkicowanie jaskini. Wykorzystałem to i poszedłem przodem.

Przez pierwszych 10 metrów tunel był wysoki, co oznacza, że… można było iść na kolanach. Korytarz miał owalny przekrój, typowy dla jaskiń powstających w dawnych potokach lawy – jego dolna część, tzw. spąg to zaschnięty potok roztopionych skał, górną wyrzeźbiły przepychające się przez magmę wulkaniczne gazy. Śladów bytności człowieka nie było, kilka skorupek krabów, pojedyncze muszelki. Od razu widać, że dla dawnych mieszkańców Rapa Nui jaskinia położona tak wysoko na klifie była ewidentnie zbyt trudno dostępna, by ją odwiedzać.

Kolejnych 10 metrów pokonałem czołgając się. Miejscami było tak nisko, że żeby się przecisnąć trzeba było kopać rękami w spągu jaskini by zrobić więcej miejsca. Gdy sufit opadł na wysokość zaledwie ok. 30 cm musiałem zdjąć kask, żeby się przedostać dalej. Mając jedną rękę z przodu, drugą z tyłu, po ok. 50 metrach od otworu wejściowego w klifie, dotarłem do miejsca tak ciasnego, że nie miałem szans na jego przejście. Cofnąłem się i poczekałem na filigranową „Becię”, która kocimi ruchami przemknęła kolejnych kilka metrów.

– Strop się nieco podniósł, jest 35 cm wysokości – zakomunikowała pokonawszy zacisk i poszła jeszcze kilka metrów dalej. Niestety po chwili strop opadł na dobre i dalej prześlizgnąć się mogłaby już co najwyżej mysz.

– To chyba jaskinia z najtrudniejszym dostępem na całej wyspie! Jak ją nazwiemy? – rozmawialiśmy zjeżdżając na linach na wybrzeże. Po krótkiej dyskusji stanęło na „Ana Explora”. Ana – to po rapanujsku jaskinia.

 

Wyspa Wielkanocna - wyprawa jaskinie Rapa Nui

Rapa Nui znana jest z ponad 900 posągów zwanych „moai”

Kilkaset metrów stamtąd, również w klifie jakim ostro do morza opada wulkan Poike, znajdował się kolejny otwór. Tym razem o wiele łatwiej dostępny dla naszej wyprawy – ścianę prowadząca do wejścia do tunelu można było przejść bez asekuracji liną. Korytarz wił się za to aż 400 metrów wgłąb wulkanicznej skały. Chwilami był tak wąski, że pokonanie wszystkich zacisków zajęło speleologom prawie cały dzień. Jednak w tej jaskini od razu w oczy rzucały się ślady jej wykorzystywania przez człowieka – niedaleko od wejścia znajdowały się ślady jednego lub dwóch pochówków. Kości długie zmienione w sito przez wilgoć panującą w nadmorskiej grocie, kilka żeber, rozsypane zęby i liczne drobne narzędzia zrobione z obsydianu – ostrego, łatwo łupliwego szkliwa wulkanicznego, które służyło do produkcji siekier, grotów strzał, dłut i noży.

 

 

Nie wiadomo dokładnie kiedy pierwsi ludzi dotarli na Rapa Nui – prawdopodobnie było to około 900-1200 roku i przybyli z wysp dziś zwanych Polinezją Francuską. Wiele publikacji wskazuje, że pierwotną ojczyzną Rapanujczyków były Markizy. Dopłyniecie z tego archipelagu wymagało od tych rzekomo prymitywnych żeglarzy pokonania aż 3800 km otwartego oceanu! Według legendy flotylli przewodniczył król Hotu Matua i statki przybiły do północnych brzegów wyspy, a dokładnie do jedynej plaży w zatoce Anakena. Tam grupa kilkudziesięciu, a może stu zdobywców nowego lądu zbudowała osiedle domów przypominających kształtem łodzie i zasiedliła liczne znajdujące się w sąsiedztwie jaskinie.

Przez kilkaset lat dobrobytu populacja wyspy rozrosła się do kilku-kilkunastu tysięcy mieszkańców. Panował tam niezwykły kult przodków obligujący do rzeźbienia w skale prymitywnymi narzędziami z obsydianu ogromnych, często ponad 20-metrowej wysokości, posągów wyobrażających szacownych zmarłych. Prawdopodobnie, bo tego, jak i wielu innych rzeczy w historii Rapa Nui nie wiemy na pewno, do transportu wykutych posągów, zwanych moai, wycięto większość drzew rosnących na wyspie, co spowodowało katastrofę ekologiczną. Brak żywności doprowadził do wojny domowej, a wraz z nią nastąpił upadek cywilizacji.

 

Wyspa Wielkanocna - wyprawa, jaskinie Rapa Nui

Artyści z Rapa Nui odtwarzają do filmu National Geographic „Rapa Nui Underworld” scenę obalania posągów na ołtarzu Ahu Hanga Kio’e

Rapa Nui dla Europy odkryli Holendrzy. Przypadkowa wizyta miała miejsce dokładnie w Wielkanoc roku 1722, czemu wyspa zawdzięcza swą oficjalną nazwę. Sami mieszkańcy uznają ją jednak za narzucona przez „conti” – jak pogardliwie zwą ludzi z kontynentu – i o wyspie nie mówią inaczej niż Rapa Nui. Kapitan Jakub van Roggeveen zdążył jeszcze na ostatki kultu posągów. W dzienniku pokładowym zanotował:

Mieszkańcy wyspy zapalili ogniska przed bożkami-kolosami, następnie usiedli w przykucnietej postawie, ustawiwszy stopy płasko na ziemi, i z czcią pochylili głowy. Trzymając dłonie złożone razem, poczęli poruszać ramionami w dół i w górę. Nazajutrz rankiem widzieliśmy wyspiarzy leżących plackiem na ziemi i oddających cześć wschodzącemu słońcu”.

Nie omieszkał dodać, że „ludność odznaczała się wesołym usposobieniem, a równocześnie po mistrzowsku umiała kraść”. Próbę kradzieży obrusa i kilku kapeluszy trzynastu miejscowych przypłaciło wówczas śmiercią z rąk Holendrów.

W XVIII w, ta przedziwna kultura praktycznie wymarła. Mieszkający na Rapa Nui ludzie nie kultywowali tradycji i powoli je zapominali. Zapomnieli nawet pismo jakim przodkowie zapisali historię ludu na tabliczkach rongorongo.

 

Wyspa Wielkanocna - wyprawa, jaskinie Rapa Nui

Ludzkie kości i petroglify przedstawiające Make Make, boga-stworzyciela świata wykute w jaskini Ana Toki Toki na płaskowyżu lawowym Roiho

 

Kiedy pół wieku później do wybrzeży wyspy Rapa Nui przybił James Cook, posągi były poprzewracane, a ludzie nastawieni nieprzyjaźnie. Wizyty kolejnych statków w XIX w. jeszcze zaostrzały relacje na linii Rapanujczycy – Europa. Apogeum przyszło w Boże Narodzenie 1862 roku, kiedy peruwiańscy łowcy niewolników wywieźli z wyspy 1,5 tysiąca mieszkańców do zbierania w jaskiniach w Peru ptasiego guana na nawóz dla rolników. Warunki były tak straszne, że mało kto uszedł z życiem, a na wyspę wróciło zaledwie… 15 osób. Co gorsza ci ocaleni przywlekli ze sobą do domu śmiercionośną ospę! Wskutek zarazy i głodu pod koniec XIX w. na Rapa Nui pozostało przy życiu zaledwie stu jedenastu mieszkańców. W 1888 r. dobrowolnie oddali się oni pod opiekę Chile.

 

Wyspa Wielkanocna - wyprawa, jaskinie Rapa Nui

Pochówek odkryty w bocznym korytarzu jaskini Ana Vaiteca

 

Nie wiemy, kim byli ludzie pochowani w eksplorowanych przez nas grotach – w wiedzy o historii Rapa Nui są potężne luki. Nie wiemy na razie nawet kiedy zginęli, lub umarli. Póki co władze Rapa Nui nie zgadzają się na badania radiowęglowe i DNA, które mogłyby te wątpliwości rozwiać. W legendach do jakich dotarł jeden z pierwszych eksploratorów działających na wyspie w latach 50. XX w. – słynny żeglarz i antropolog-amator Thor Heyerdahl – powtarza się opowieść, iż ciała umierających mieszkańców wyspy umieszczano zawsze na wybrzeżu na specjalnych łożach. Tam pozostawały tak długo, aż morskie ptaki i skorupiaki wodne zostawiły z nich tylko nagie kości. Dopiero wówczas, z odpowiednim ceremoniałem, składano je do grobowców.

Miejsca ostatniego spoczynku Rapanujczyków urządzane były dwojako – albo wewnątrz ahu, platform ceremonialnych na których stawiane były moai, albo właśnie w jaskiniach. Do dziś można spotkać mieszkańców wyspy, którzy marzą o tym, by ich kości spoczęły w grotach (co od dawna jest jednak zakazane przez władze). Zdaniem dr. Claudio Cristino, archeologa z uniwersytetu w Santiago de Chile, wiele z kości i czaszek na które natknęliśmy się w jaskiniach na wyspie może też należeć do ofiar katastrofalnej epidemii ospy, jaka zdziesiątkowała populację w XIX w.

 

Wyspa Wielkanocna - wyprawa, jaskinie Rapa Nui

Wejście do jaskini lawowej często się odbywa przez naturalne okno w jej stropie

 

Ana Explora i jej sąsiadka, to tylko dwie z kilkuset jaskiń na wyspie. Ilu dokładnie? Nawet tego nie wiadomo. Do przyjazdu naszej wyprawy na wyspie znanych było zaledwie kilkadziesiąt grot. Wiadomości o nich były rozproszone i niepewne, tylko kilka największych doczekało się szczegółowej eksploracji i opisu, a trzy były legalnie dostępne dla turystów.

– Tymczasem nasza wyprawa przez prawie dwa miesiące dokładnie przebadała aż 320 jaskiń o łącznej długości ponad 9 kilometrów – mówi z dumą jej kierownik Andrzej Ciszewski, speleolog, członek The Explorers Club, który prowadził ponad 70 wypraw w różne rejony świata.

 

 

Wspinając się od dołu i zjeżdżając na linach penetrowaliśmy jaskinie na klifach i na polach wulkanicznej lawy, a nawet groty leżące pod wodą. Kartowaliśmy ogromne, rozbudowane systemy z plątaniną korytarzy jak szwajcarski ser i skromne podziemne „schroniska”. Celem wyprawy, której patronatu i wsparcia udzieliło National Geographic Society, Polski Związek Alpinizmu i The Explorers Club, było opracowanie pierwszego kompletnego inwentarza jaskiń Rapa Nui.

– Znajdą się w nim dane archeologiczne, antropologiczne, etnograficzne i kulturowe – mówi Ciszewski.

 

Wyspa Wielkanocna - wyprawa, jaskinie Rapa Nui

Jedna z rzadkich podmorskich jaskiń lawowych na głębokości 30 m u wybrzeży Rapa Nui

 

Dlatego każda pomierzona przez speleologów z centymetrową precyzją jaskinia została przebadana przez dwoje naukowców towarzyszących grotołazom z wyprawy: Susanę Nahoe, z parku narodowego Rapa Nui, pierwszego archeologa na wyspie i dr. Macieja Sobczyka z Ośrodka Badań Prekolumbijskich Uniwersytetu Warszawskiego, który od 12 lat prowadzi wykopaliska w Ameryce Łacińskiej.

– Nikt wcześniej nie prowadził systematycznie takich prac na Rapa Nui. Nic dziwnego, bo jaskinie wciąż pełnią szczególną rolę dla miejscowych, są nadal w sferze sacrum i trudno jest uzyskać zgodę i zrozumienie społeczne dla takich prac – mówi Sobczyk. Polskiej wyprawie udało się to m.in. dzięki wieloletnim staraniom byłego ambasadora w Chile prof. Zdzisława Jana Ryna.

 

Wyspa Wielkanocna - wyprawa, jaskinie Rapa Nui

Dr Maciej Sobczyk, archeolog z Uniwersytetu Warszawskiego w czasie prowadzenia badań jaskini nazwanej R 57 na polu lawowym Roiho

 

Wyspa Wielkanocna - wyprawa, jaskinie Rapa Nui

Archeolodzy Susana Nahoe i Maciej Sobczyk podczas badania znalezionych pod ziemią szczątków

 

Prowadząc badania w rapanujskich jaskiniach archeolodzy opisali odnalezione szczątki ludzkie, petroglify, mury, rampy, paleniska, komory grobowe i narzędzia: bazaltowe, obsydianowe, kościane.

– W żadnym innym miejscu na świecie jaskinie nie odgrywały tak znaczącej roli w życiu społeczności – mówi Andrzej Ciszewski. – To były domy, kryjówki, budowle obronne, miejsca kultu, grobowce, skarbce, spiżarnie – dodaje.

W ich obszernych osłoniętych od wiatru wejściach i zapadliskach urządzano ogrody, wielkie komory służyły jako zbiorniki z wodą, w jednej z jaskiń jeszcze 50 lat temu funkcjonowała… porodówka, a w innej (badanej przez Heyerdahla grocie Ana o Keke) zamykano młode dziewczyny by ich skóra bez dostępu słońca uległa szlachetnemu wybieleniu!

– Ta różnorodność funkcji które pełniły jaskinie i w pewnym zakresie pełnią nadal, jest niespotykana – uważa Maciej Sobczyk.

– Oglądając to wszystko ma się wrażenie, że epoka kamienna skończyła się tam dopiero przed chwilą. Dla nas to zaskakujące, bo w Europie ten czas jest odległą, niemal nierealną przeszłością – mówi Rafał Kardaś.


Warto wiedzieć

Wyspa Wielkanocna czyli Rapa Nui przez mieszkańców określana jest często „Te Pito O Te Henua”, czyli „Pępek świata”. Wzięło się to z tradycji z czasów, kiedy Rapanujczycy wierzyli, że wszystkie inne lądy na świecie zatonęły, a ich jest jedynym pozostałym. W istocie wyspa jest najbardziej samotnym okruchem lądu na świecie. Leży 2 tysiące km na wschód od archipelagu wysp Polinezji i aż 3,7 tys. km na zachód od brzegów Ameryki Południowej.

Dostanie się na ten skalisty, wulkaniczny ląd wiązało się zawsze z gigantyczną wyprawą. Jeszcze w latach 50. XX wieku przypływał na Rapa Nui zaledwie jeden statek z zaopatrzeniem na rok! Dzisiaj przylatuje od jednego do kilku samolotów dziennie. W sezonie dopływają też ogromne statki wycieczkowe przywożące po kilka tysięcy turystów naraz.

 

Wyspa Wielkanocna - wyprawa, jaskinie Rapa Nui

Moai, czyli posągi przedstawiające przodków wykuwane były w kamieniołomie na zboczach góry Rano Raraku

 

Pierwszą teorię dotycząca miejsca z którego na Rapa Nui przypłynęli osadnicy lansował ekscentryczny Norweg, antropolog-amator, archeolog-entuzjasta, lecz przede wszystkim genialny żeglarz-wizjoner, który swoimi XX-wiecznymi wyprawami chciał pokazać, że w dawnych czasach możliwe były dalekie – międzykontynentalne podróże morskie w poprzek oceanów. Sam na prostych tratwach budowanych według starych, tradycyjnych rysunków, przepłynął oceany Atlantycki, Indyjski i Spokojny.

Kiedy odwiedził Wyspę Wielkanocną w połowie lat 50. ubiegłego stulecia, zwrócił uwagę na najstarsze budowle kamienne. W sposobie ciasnego dopasowania do siebie kamieni, zobaczył podobieństwo do świątyń w Cusco stolicy Inków, w dzisiejszym Peru. Bazując na tych, bądź co bądź wątłych, przesłankach stwierdził on, że Wyspa Wielkanocna skolonizowana została ok. roku 400 przez przodków Inków – a zatem ze wschodu. Utrzymywał także, że ok. 300 lat później na wyspę dotarła druga fala osadników – tym razem z przeciwnej strony, z zachodu, gdzieś z Polinezji. Pewien był, ze to właśnie te dwie fale zdobywców odległego lądu, dały kolejno początek dwóm wielkim grupom społecznym na Rapa Nui – „długouchych” i „krótkouchych”.

Choć istnieje zgodność wśród uczonych, że na wyspie ścierały się dwie grupy społeczne, to jednak norweska teoria o preinkaskich eksploratorach Pacyfiku, którzy daliby początek rapanujskiej szlachcie nie wytrzymała próby czasu (choć nadal pokutuje na licznych stronach internetowych). Po prostu w genomie Rapanujczyków nie widać znaczących śladów po dawnych kontaktach z Ameryką Południową.

Jedyne zauważyła grupa duńskich genetyków z Muzeum Historii Naturalnej, która opublikowała je w magazynie naukowym Current Biology. Wyniki dotyczą zaledwie informacji genetycznej od 27 mieszkańców Wyspy Wielkanocnej. Duńczycy zauważyli ponad wszelką wątpliwość iż w badanych genomach pojawia się domieszka genów charakterystycznych dla rdzennych mieszkańców Ameryki Południowej. Domieszka, która dostała się do genomu Rapanujczyków około 19-23 pokoleń wstecz, a zatem około roku 1300-1500.

Co to oznacza? „Albo Rapanujczycy podróżowali wówczas ze swojej wyspy do Ameryki Południowej i z powrotem, albo to Amerykanie dokonali małej kolonizacji Rapa Nui” – piszą autorzy na łamach periodyku.

Jednak trzon ich genomu pochodził z zachodu – z Polinezji.

 

Tekst i zdjęcia:

Marcin Jamkowski / Adventure Pictures

Podobał Ci się artykuł? Podziel się z innymi!

Polub nas na facebooku!

Ten komunikat jest widoczny tylko dla administratorów.
Wystąpił problem z wyświetlaniem wpisów z Facebooka. Zapasowa pamięć podręczna w użyciu.
Kliknij, aby wyświetlić błąd
Błąd: Error validating access token: The session has been invalidated because the user changed their password or Facebook has changed the session for security reasons. Rodzaj: OAuthException

Zapraszamy na naszego instagrama

Kup nasze książki

 

SERIA WIELCY LUDZIE

Wielcy Odkrywcy

Wielcy Naukowcy

Wielcy Wynalazcy

 

 

DUCHY Z GŁĘBIN BAŁTYKU
Steuben, Gustloff, Goya

 

 

URATOWANE Z POTOPU

 

 

„STARY”, MŁODZI I MORZE